piątek, 16 października 2015

Pachnąca mydłem pustka

Debiut

Josif Brodski

1

Gdy już po wszystkich była egzaminach,
wspomniała mu, że mógłby wpaść wieczorem;
była sobota i ciasno tkwił korek
w szyjce butelki czerwonego wina.

Deszcz padał, kiedy wstał niedzielny ranek;
i gość na palcach przez skrzypiący parkiet
przepłynąwszy, cicho ściągnął marynarkę
z gwoździa wbitego chybotliwie w ścianę.

Wzięła ze stołu szklankę i przełknęła
resztkę herbaty wystygłą i burą.
Mieszkanie spało, świtała niedziela,
leżała w wannie czując całą skórą

dno obłuszczone. Wcześnie jeszcze było.
Pachnąca mydłem pustka nieodparta
pełzła w nią poprzez jeszcze jeden wyłom,
co się otwierał na poznanie świata.

2

Palce, którymi przymykał drzwi sieni
były – aż wzdrygnął się – czymś zabrudzone.
Kiedy dłoń chował w kieszeń, parę monet -
reszta za wino – brzęknęła w kieszeni.

Aleja pusta była, chodnik przemókł
od wody z rynien dzwoniących o ścianę.
Przypomniał sobie gwóźdź i tynk spękany
i z opuchniętych warg, nie wiedzieć czemu,

wyrwał się brzydki wyraz. Patrząc w pusty
świt poczerwieniał; postępkiem głupawym
własnych ust tak się sam zdziwił, że wrósłby
w grunt, gdyby właśnie tramwaj się nie zjawił.

Później w pokoju swym składał wzdłuż kantów
spodnie, nie patrząc na trącący potem
klucz pasujący do tak wielu zamków,
a tak wstrząśnięty swym pierwszym obrotem.

1970

Przełożył Stanisław Barańczak

****

Komentarz Kornelii: Melancholijny, nieco smętny, ale, jak mi się wydaje, nie czarnodepresyjny wiersz znakomitego rosyjskiego poety, dlatego zamieszam bez kategorii. Utwór znany, zamieściłam tylko dlatego, ponieważ bardzo podoba mi się następujący fragment:

Pachnąca mydłem pustka nieodparta
pełzła w nią poprzez jeszcze jeden wyłom,
co się otwierał na poznanie świata.

Cóż, po rozerwaniu hymenu czułam się jeszcze bardziej otwarta, wrażliwa i bezbronna. Wcale nie chciałam poznawać świata. W ogóle już tej absurdalnej zaszłości nie pamiętam i o niej nie myślę. Kiedy jednak wyjątkowo myślę, zaciska się na mej szyi pętla refleksji: PO CO MI TO BYŁO? Zapewne moje życie jako niewinnej panny potoczyłoby się inaczej, spokojniej, lepiej, bez tych cierniowych tragedii, nieodwracalnych klęsk i druzgoczących nieszczęść. Na granicy społeczeństwa, ale bez obłędu. Cóż, nawet Bóg nie może zmienić przeszłości, a cóż ma powiedzieć Kora?

Ogólnie wiersz pokazuje akt inicjacji w życiu młodych ludzi, wydarzenie, do jakich dochodzi codziennie, przy czym zazwyczaj rzecz dopełnia się się w banalnych, dalekich od romantyzmu czy dobrego smaku okolicznościach. Wielu zastanawia się, co uczyniłoby, mając obecne doświadczenie i minioną młodość. Jak postąpiłabym z takim umysłem, jak obecnie w 16-letnim ciele? Czy może sprzedałabym dziewictwo jakiemuś dobrze postawionemu dżentelmenowi? Defloracja odbyłaby się w eleganckim hotelu i jeszcze zarobiłabym na niej. A może trwałabym w czystości? Nie mogę sobie tego wyobrazić.

Oczywiście zdecydowałam się na rytuał przejścia bez sensu, w wieku już dojrzałym w którym powinnam była zachować się rozsądnie. Nie potrafię racjonalnie tego wytłumaczyć.

Wiersz jak dla mnie jest jeszcze jednym świadectwem absurdu człowieczej egzystencji i aberracyjnej konstrukcji ludzkiego ciała. Sama mogąca wzbudzić tylko szyderczy śmiech anatomia, wymykający się granicom wyobraźni absurdalny mechanizm defloracji i miłości fizycznej, sam podział na kobiecość i męskość, zmuszające do określonych zachowań. Albo penetrujesz albo jesteś penetrowana – to przecież jakiś niekończący się koszmar generujący cuchnące wymioty..

Co za bezgranicznie złośliwy Demiurg mógł wpaść na tak aberracyjny pomysł?

Kto skazał mnie na istnienie i zamknął w tym okropnym proteinowym więzieniu z otworami?

KIEDY SIĘ TO WSZYSTKO WRESZCIE SKOŃCZY?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz