Widziałam drzewo
Edith Södergran
Widziałam drzewo większe od wszystkich innych
obwieszone szyszkami poza zasięgiem dłoni;
widziałam wielki kościół z otwartymi drzwiami
a każdy, kto wychodził był blady i silny,
i gotowy na śmierć;
widziałam kobietę pogodną i uszminkowaną
co rzucała kośćmi o swe szczęście
i zobaczyła klęskę.
Wokół tych rzeczy zakreślono koło.
Jego nikt nie przekroczy.
Przełożył ze szwedzkiego Leonard Neuger
****
Komentarz Kornelii: Osobliwy, halucynogenny utwór piszącej po szwedzku poetki fińskiej. Edith Södergran (1892–1923) zmarła młodo na gruźlicę, stąd w jej wierszach powiew melancholii i przeczucie śmierci. Dziwna, oniryczna wizja. Można interpretować, jako opis tragizmu naszego bytowania. Nie dosięgniemy szyszek, które są symbolem satysfakcji i spełnienia. Religia to ułuda, z kościoła wychodzimy pozornie silni, ale przecież czeka nas unicestwienie.
Kobieta młoda i uszminkowana – oznacza to, że nawet dbanie o siebie, oddawanie się radościom życia, niczego nie zmienia – można grać, ale i tak jedyny wynik to metafizyczna klęska.
Wokół tych rzeczy zakreślono koło.
Jego nikt nie przekroczy.
Rozumiem to tak, że jesteśmy więźniami własnych ciał, a także tego czasu, miejsca i okoliczności, w które bez naszej woli, zgody i jakiegokolwiek sensu nas rzucono, ulotne iskierki istnienia między dwoma czarnymi nieskończonościami nicości. A może to wizja zaświatów? Może wychodzący z kościoła są już w czyśćcu, szeolu, swego rodzaju piekle, którego nie mogą opuścić i nikt do nich dostać się nie może?
Cóż, coraz bardziej nabieram pewności, że umarłam już dawno i jestem po drugiej stronie. I tylko wydaje mi się, że żyję. Mam barek pełen drogich alkoholi i nawet nie odczuwam już chęci do picia, wygasają ostatnie pragnienia. Pogoda wręcz idealna, pochmurno, listopadowo, deszczowo. Przynajmniej te kilka dni w roku mnie lubi. Zajmuję się przede wszystkim spaniem, nawet, jak wyjątkowo wstaję, jestem jak lunatyczka, otoczona mrokiem majaków i snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz