środa, 4 grudnia 2013

Jedyny i ostatni bal – i tak hipotetyczny

Bal u Pana Boga

Aleksander Wertyński

Do miasteczka małego gdzieś od dziecka mieszkała
Piękną suknię moderne nowej mody journal
Wprost z Paryża samego znana firma przysłała
Byś w niej mogła na pierwszy swój wielki iść bal

W tym miasteczku malutkim tyś marzyła wciąż nocą
O tym balu en grande co we krwi budzi żar
Pędzą pyszne karety, wokół światła migocą
Ty zaś wkoło roztaczasz urody swej czar

W tym miasteczku malutkim balów nigdy nie było
Ani karet nie ciągnął żaden koński grzbiet
Lata szły – znikła młodość, suknię kurzem pokryło
Piękną suknię z Paryża Maison la Vallée

Aż się ziścił na koniec szalonych twych marzeń rój
W suknię ciebie ubrali jak gdyby na bal
Jacyś ludzie nieznani ponieśli katafalk twój
jedziesz w dziwnej karecie w nieznaną gdzieś dal

Czarny wóz, konie dwa wiozą ciebie na wieczny sen
Stary ksiądz budzi w duszy śpiewaniem swym żal
Pachnie bez – ty zaś sama jak cichy żałobny tren
Pojechałaś do Boga na bal

  Tłum. Tadeusz Polanowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz