Wiatr choruje
Laura Riding
Wiatr choruje na wianie,
Morze choruje na wodę,
Ogień choruje na płomień,
A ja na żywe imię.
Jak kamień choruje kamiennie,
Jak światło choruje płomiennie,
Jak ptaki chorują uskrzydlenie,
Tak ja choruję imiennie.
I jakie tu na to lekarstwo?
Jakie tu nie na brak cierpień?
Jakie tu lepiej czy później?
Jakie tu więcej mnie ze mnie?
Jak ból świata ma tu mieć
Słońszą czerwień, słodszą biel?
Jak mam ja fizycznie mieć
Słodszy uśmiech, dzikszy krzyk?
Nie za sprawą innych cudów
Niż przenikliwa trucizna,
Niż doskonała udręka,
Niż dalsze mnie umieranie.
Przełożyła Julia Fiedorczuk
Komentarz Kornelii: I tyle, jeśli chodzi o rozpoczęcie nowego życia. Udało mi się nieco ograniczyć lęk, rowerowałam kilka razy, byłam w kinie i udało mi się skoncentrować na filmie przez jakieś 20 minut. Wieczerzałam nawet w restauracji indyjskiej z pewną Bellą, z którą przed laty… romansowałam? Nie, to nie jest odpowiednie słowo, lecz więcej nie powiem, skrępowana wstydem. Ale trwoga wraca ze zdwojoną siłą, o świcie wracam do świadomości zlana zimnym potem. W autobusie przyciskam się do ściany. Nie spotkam się z nikim więcej. Wstawianie mrocznych wierszy wciąż mnie kusi, niekiedy nie mam sił, żeby z tym skutecznie walczyć. Liczę, że nikt nie będzie tu zaglądał, żeby nie wywoływać u mnie wyrzutów sumienia. Lekarstw jeszcze nie wzięłam. Zawsze miło mieć w rezerwie tę ostatnią odsiecz.
Może wyjadę na święta, jak znajdę odwagę. Nie wiem.
A wiersz prześliczny, czuję ból świata i, podobnie jak poetka, pełna jestem przenikliwej trucizny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz