poniedziałek, 10 lutego 2014

Apokalipsa

Apokalipsa według Marty

Marta Petreu

On anioł zbliżył się i rzekł:
oto czas jest bliski -
możesz więc złapać Boga za nogę
za but z ostrogą
za but z safianu co okrywa purpurowe opuszki;
już czas otworzyć czarną księgę wielką księgę

Ja marta sługa Jego pomyślałam:
mogę złapać Boga za nogę
za but z ostrogą
mogę dotknąć choć małego palca – zawiera Kształt doskonały

Tak. Nadszedł czas – mówię
Mogę dotknąć twojego buta nogi stopy twojej z ognistymi odciskami
mogę pomacać chociaż mały wykrzywiony palec
umęczony – jak w pożyczonych butach -
śmiertelną nogę
Ja marta sługa jego na ziemi

Z rękami spękanymi od zimna od ługu
ja marta pies twój na ziemi
objęłam twoje nogi
moimi krótkimi włosami wyczyściłam ci buty
Dotknęłam Cię. Uczyniłam co należało.
Więc daję świadectwo

Więc daję świadectwo:

on pachnie stajnią. Pachnie brudem. Pachnie odwieczną nieczystością
Pachnie rzeźnią. To smród surowego mięsa
wyrwanego ostrogą miażdżonego obcasem
Jak pestki jabłka rozgrywa między zębami mleczne dzieci
Pachnie żywym mięsem co umiera pachnie kwaśno latryną

Co za smród Panie co za smród
gęsty i stary
od pierwszego dnia królestwa twojego
(czy od dnia wygnania z Ogrodu?)

Zalatuje śmiercią starą i świeżą zalatuje od ciebie wieczną śmiercią
nosisz Panie wykrzywione buty o zdartych podeszwach
a te nogi te spuchnięte stopy
pełne pęcherzy odcisków odparzeń

Czym jesteś? – pytam

Jak kadzidło w świątyniach
u stóp twojego niebieskiego tronu unosi się
czerwony opar krwi bzyczą roje much zielonych i tłustych
nadętych jak pawie
Masz buty spękane od boskich krucjat
i wybłyszczone pastą z mózgu
z twoich ostróg zwisają strzępki mięsa i wnętrzności

Mnie w nocy płyną po twarzy zimne strużki łez
A Tobie Panie
upasione robactwo roi się w onucach
(Tak. Jesteś Jedyny. Dlatego ci ulegam? Sama nie wiem.
O, Dzień wygnania z Ogrodu)

Czym jesteś, Panie? pytam
i drżę z wściekłości i odrazy. Twoje stopy
na milę cuchną
narzędziami tortur lochami. Czym jesteś, Panie? Brzydzę się

On Abadon mój anioł mój domowy ptak
zbliżył się i rzekł: oto czas jest bliski
możesz złapać Boga za nogę
możesz wypastować jego bucik

Ja Marta jego pies na ziemi
uczesałam go. Dotknęłam go. Mówiłam do niego.
Uczyniłam wszystko co należało. Teraz daję świadectwo:

w tym nieprzerwanym uśmiercaniu
istot świadomych i obdarzonych mową
on władca domaga się hymnów pochwalnych ciepłej porcji
kadzidła: spienionej krwi
On sam – doskonała Forma bytowania – jest jak przyczajony hycel
On Władca jest Rzeźnikiem
Jest Hyclem.

Przełożył Kazimierz Jurczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz