niedziela, 21 września 2014

Refleksje weekendowej alkoholiczki

Wreszcie jesienny dzień. Śliczna pokrywa chmur, aczkolwiek mogłyby stać się jeszcze bardziej gęste i ciemne. I daremnie czekam na deszcz – umiem rowerować także w strugach dżdżu, zaś deszcz dokonałby depopulacji rowerowego lasu. Zawsze osiedlam się w takich miejscach, żeby mieć blisko las, ponieważ lękam się jeździć po mieście.
Niestety, ma padać dopiero w nocy, tak, że musiałam przemykać się wśród kijkarzy, spacerowiczów, matek z wózkami, mijali mnie lansujący się sprinterzy w kaskach. Spałam przedtem 13 godzin. Cel – czyli przespanie reszty życia, wydaje się coraz bliższy do osiągnięcia.
Wczorajsze alkoholizowanie się nie okazało się tak zgubne w skutkach, jak się obawiałam. Miałam oczywiście ataki lęku, ale tylko jedną erupcję, taką, która poderwała mnie z łóżka. Przebiegłam się dookoła pokoju i łazienki, a potem znieczulił mnie sen. Mam jeszcze dwa litry cydru lubelskiego i poważnie się na nim zastanawiam….
Rano las zasnuła gęsta mgła, pukała mi do okna. Marzyłam, że rozproszę się, zniknę w tej mgle i nikt mnie już nie znajdzie, nie spotka – ponieważ tak naprawdę nigdy nie istniałam.

Może wiersz Sylvii Plath okaże się odpowiedni. Gorzka mgła mnie otula. Od światła wolę mrok i niebo bez gwiazd.

Zaprzyjaźnię się mocno z cydrem, a potem znów pójdę spać.



Owce we mgle

Sylvia Plath

Wzgórza zstępują w mglistą biel.
Ludzie lub gwiazdy
Patrzą na mnie ze smutkiem, zawiodłam je.

Pociąg zostawia smugę pary.
Opieszały
Koń rdzawej maści,

Kopyta, smętne dzwonki -
Od samego rana
dzień ciemniał.

Jak więdnący kwiat.
Cisza przenika me kości, serce
Topnieje pośród dalekich pól.

Grożą,
Że powiodą mnie w sieroce
Bezgwiezdne niebo, w jego mroczną toń.

Przełożyła Teresa Truszkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz