Kołysanka
Vera Żybul
Śpij synku.
Przebiegł prusak po tynku,
Zaiskrzył kontakt wyrwany
Śpij mój kochany
Sąsiad – schizofrenik
Chce nam wybić szyby
Kamieniami,
Lecz nie martw się, chybi
Odgrodzisz się snami
Z podwórza słychać strzały.
Nie bój się mój mały.
Ktoś się do drzwi dobija.
Ktoś wszedł przez okno.
Morderca zabija.
Lecz to było dawno.
Trup już tam zimny leży.
Śpij jak należy.
Samoloty nad miastami
Z ognistymi ogonami,
Wbijają skrzydła w mogiły.
Skrzydła im będą gniły.
A na ulicach kule – wariaty,
Lecz nie z armaty,
A tak -
Wiatry je przynoszą.
Śpij mój miły nocą.
Czarny welon legł na ziemię.
Śpią ojcowie, matki,
Śpią siostry i bratki.
I tylko ja nie śpię.
Ktoś śpiewa w kąciku,
Zupełnie po cichu,
O tych co piją
Waleriankę,
Zębami dzwoniąc o szklankę
Dla ciebie kołysankę.
Dookoła wszystko się wali.
Las zamarł w czekaniu na drwali.
Dzwoneczek złoty w powietrzu dzwoni
Ktoś ostatnie chwile trwoni
Śpij a a a a
Przyśnię ci się ja
Przełożyła z białoruskiego Katarzyna Kwiatkowska
****
Komentarz Kornelii. Cudownie straszny wiersz urodzonej w 1977 roku białoruskiej poetki i krytyczki literackiej. Vera Żybul, żona wybitnego poety Wiktara Żybula, znana jest także jako Wiera Burlak.
W swych utworach nawiązuje do tradycji awangardy poetyckiej z początków XX wieku – futurystycznej, dadaistycznej, „transracjonalnej. Moim zdaniem to utwór o apokalipsie, rozkładzie porządku społecznego, upadku cywilizacji, końcu świata.
Robactwo, agresywny sąsiad, morderca, wojna, kule, trupy, bombardujące samoloty. Prawie wszyscy już stracili życie.
Czarny welon legł na ziemię.
Śpią ojcowie, matki,
Śpią siostry i bratki.
Nie ma nadziei, nie pomoże picie waleriany.
Dookoła wszystko się wali.
Las zamarł w czekaniu na drwali.
Dziecko zapewne też nie przeżyje. Nadchodzą ciemności.
Cóż, nie mam wątpliwości, że nasza cywilizacja podlega gniciu, przestanie istnieć. Powszechne ogłupienie w dobie mediów elektronicznych, wojny, napływ migrantów, pornografia zalewająca zachodni świat jak niepowstrzymana lawina smoły, wojowniczy islam, można wymieniać bez końca liczne i coraz bliższe zagrożenia. Wydaje mi się jednak, że tak szybko koniec jeszcze nie nastąpi. Świat, jaki znamy, potrwa jeszcze kilka dekad – co będzie później, w ogóle mnie nie obchodzi. Mogę interpretować ten wiersz także jako alegorię szaleństwa, obłędu, rozpadu trapionej przez różne fobie i lęki osobowości. Próbuję stawić czoła obłędowi, zachować integralność coraz bardziej zbolałej psychiki. Uciekam w pustkę i niczego już nie pamiętam. Nie wiem, jak długo to jeszcze może trwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz