Wyzwolenie
Carol Rumens
Kiedy samolot po raz ostatni wzbije się w wilgotne, szare i czułe niebo,
Ponad małymi polami, ponad kształtną spiralą bruzd po sianokosach,
Gdy wzleci nad fryzyjskim bydłem rozsypanym jak kostki domina
Obok rdzawej obory, wezmę gwałtowny oddech
I natychmiast rozsypię się w pył, w proch tysiącletni,
Jak ta wieszczka nareszcie wolna od klątwy, która jej umrzeć nie dała.
Przełożył Jerzy Jarniewicz
****
Komentarz Kornelii: Niezwykły wiersz urodzonej w 1944 roku utalentowanej poetki z Wielkiej Brytanii. Utwór bynajmniej nie mroczny, wręcz przeciwnie, dlatego zamieszczam bez kategorii. Nie licuje z melancholijną czernią mojego blogu, ale także ja mam prawo do chwili słabości. Odczytuję wiersz jako opowieść o kojącej śmierci, przynoszącej wyzwolenie od bezsensownego, nużącego, pełnego cierpień bytu.
Samolot wznosi się po raz ostatni – to ostatni przebłysk sił życiowych, ostatni zryw konającego organizmu, często występujący przed zgonem. Umierający widzi jeszcze całą prozę życia, te fryzyjskie bydło i małe poletka i spirale bruz. Ale w obliczu śmierci wszystko traci znaczenie. Bydło wygląda jak kostki domina – troski i problemy już się nie liczą. I wreszcie następuje upragnione wyzwolenie z okowów ciała, łańcuchów istnienia:
…wezmę gwałtowny oddech
I natychmiast rozsypię się w pył, w proch tysiącletni,
Jak ta wieszczka nareszcie wolna od klątwy, która jej umrzeć nie dała.
Cóż, mam nadzieję, że właśnie tak się odbędzie – bezboleśnie i ostatecznie, bez nowych inkarnacji czy udręk bytu. Liczę, że jaźń po prostu zgaśnie jak wypalony znicz. Wlokę za sobą to koszmarne życie jak skazaniec wypalony znicz, nieustannie marzę o śnie i nie wiem, Jak długo jeszcze wytrzymam, jestem coraz bardziej zmęczona, a wiosna zabiera mi oddech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz