sobota, 8 sierpnia 2015

Kora chce zwinąć się w kłębek

***

Ludmyła Taran

Czuję się – coraz częściej -
jak stary pies,
skołtuniony i nieruchawy.
Łzawią psie oczy i zbitym,
niemytym spojrzeniem prosi:
Nie odganiaj…
Tak i ja.
Zanim rozchodzę się
rano,
zanim napłynie
do żył cicha, niedostrzegalna siła -
żeby choć nogi wlec, przesuwać.
A przesunąć się jeszcze ktoś nie puszcza.
Ta niteczka cienka jak pajęczynka -
zwłaszcza w nocy, przed świtem.

Zwinąć się w kłębek, zasnąć jak w dzieciństwie.
Czy się nie budzić?

Przełożyła Anita Kamińska

Komentarz Kornelii: Gorzkosmutny urodzonej w 1954 roku wiersz ukraińskiej poetki i literatki, utwór o nadchodzącej starości, utracie sił witalnych, śmiertelnym znużeniu. Cóż, jak jestem młodsza, chociaż zbliżam się już do czterdziestki. Nie czuję się jak pies (nie cierpię i boję się psów, mam kynofobię, ciągle chcą mnie gryźć!) i nie proszę wzrokiem.
Ale druga część utworu jest wspaniała. Odczuwam podobnie (patrz wpis: Poranna trwoga). Nie zawsze urządzam taki teatr, jak przedstawiłam w tym wpisie, ale mi się zdarza. Wydaje mi się, że nie tylko ja, ale wiele innych osób po prostu nie ma energii, sił, chęci, aby wstać rano. O świcie najczęściej zwijam się w kłębek i nie chcę się budzić, nie chcę wstawać, marzę o śmierci, albo przynajmniej o tym, że jest już wieczór i właśnie zasypiam. Oczywiście prawie wszyscy, ja także, jakoś w końcu się wygrzebują, odrywają od azylu pościeli, przystępują do codziennych rytuałów, do tych pustych obowiązków i jałowego, absurdalnego życia. Ale naprawdę wolałabym pozostać w pozycji embrionalnej pod kołdrą.
Moje życzenia się spełniły, miałam w tym tygodniu niewyobrażalny nawał pracy, lecz teraz wszystko jest gotowe. Powinnam wyjść na ten piekielny skwar, ale się trochę boję…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz