środa, 18 września 2013
Jak zostałam zdeflorowana – część I
Przed snem znów czytałam dziennik Katherine Mansfield. Pomagał mi zapomnieć o nieustannych napływach dotkliwego chłodu i uderzeniach obezwładniających mdłości.
3 lutego 1915 roku autorka Garden Party napisała: „Głowę mam tak gorącą, a ręce zimne. Może już umarłam i udaję tylko, że tu żyję. W każdym razie nie ma we mnie ani śladu życia”.
Zdaje mi się, że we mnie także ani jedna iskierka życia nie została. Chodzę po świecie jak zombie. Zastanawiam się, kiedy ktoś to spostrzeże. Zrozumie, że tylko udaję, że żyję. A może wszyscy udajemy tylko życie, lecz od dawna już jesteśmy martwi?
Na szczęście menstruacyjny wulkan zaczyna się uspokajać. Przeklęty zwierz-ból kąsa już mniej dotkliwie. A jednak utraciłam tyle krwi, że mogłabym chyba w niej utonąć. Postanowiłam, że każdego miesiąca zachowam zabarwione moją czerwienią majtki. Rozłożę je wszystkie w sylwestrowy wieczór i będę rozważała plagi mojej kobiecości i całoroczne cierpienia.
Ach, miałam opowiedzieć o defloracji? Czynię to nieśmiało, niepewnie,absolutnie zażenowana. Już czuję, jak moje policzki rozpalają się purpurą wstydu.
W ten wieczór z trudem powstrzymałam cuchnącego testosteronem Sebastiana (imię zmienione) – miałam się przecież przygotować. Nie zamierzałam zapraszać defloratora do siebie. Z pewnością zaplamiłby mi pościel płynami ustrojowymi, a może nawet po akcie nie chciał wyjść. Obiecałam, że przyjdę do niego. Miało to stać się 5 listopada o godzinie 21. Poprosiłam jurnego młodzieńca, żeby przygotował chłodnego szampana. Nie lubię alkoholu, ale wiedziałam, że na tak niezwykłą okazję powinnam się nieco rozluźnić. Co się bowiem stanie, jeśli będę tak spięta, że pełna wstydu pochwa zaciśnie się jak stygnący cement? A może jeszcze uwięzi penisa uczynnego defloratora i trzeba będzie wzywać na pomoc pogotowie? Takie rzeczy zdarzają się raczej tylko w filmach, ale z w mojej „pełnej szczęścia i miłości” egzystencji wszystkiego się mogłam spodziewać.
Tego dnia wzięłam sobie w pracy wolne. Przez kilka godzin zażywałam kąpieli, najpierw w bąbelkach, potem w soli z Morza Martwego. Dotykałam pieszczotliwie moich małych stopek, na których doskonale widoczne są subtelne i delikatne żyłki. Materia mnie odpycha, ale kocham moje stopki. Czy jestem potrafiącą obdarzyć miłością tylko siebie narcyzką?
Po kąpieli schowałam do szafy pluszowego misia. Już w przedszkolu był moim wiernym towarzyszem.
Dzisiejszy wieczór miał stać się pożegnaniem z niewinnym światem dzieciństwa (a przecież mam aż 29 zim). Delikatnie namaściłam się pachnącym lawendą kremem. Czułam się nieco jak niewolnica w haremie, przygotowana do pierwszej nocy z grubym i obleśnym sułtanem.
Żałowałam, że nie mam przyjaciółek, tak dobrych, że mogłyby asystować mi podczas ostatniej dziewiczej kąpieli i nakremować całe ciało, skropić każdy skrawek bladej skóry Kornelii najbardziej luksusowymi perfumami. Dotyk ich subtelnych jak skrzydło motyla dziewczęcych dłoni z pewnością przyniósłby mi ukojenie,
Po tych zabiegach założyłam białe majteczki i stanik, rajstopki i bluzeczkę tego samego koloru. Całości dopełniły śnieżnobiały sweterek i płaszczyk. Stałam się na ten jeden wieczór jakby dziewiczą panną młodą, oczekującą na stanowiącą graniczny kamień w życiu dziewczyny noc poślubną. Przytłumiłam myśli o czekającym mnie bólu i nieuchronnym rozczarowaniu. Z całej mocy zwalczałam przechodzącą w panikę jakże ostrą hymenofobię.
Nie mogłam pozwolić, aby porwała mnie jak lawina.
Deflorator Sebastian mieszkał na 9 piętrze wieżowca na Mokotowie. W windzie nasyconej światłem, które wydawało mi się upiorną zapowiedzią nieszczęścia, jechałam sama. Po wpływem jakiegoś impulsu otworzyłam torebkę, wyjęłam torebkę nawilżacza. Szybkim, zdecydowanym ruchem sięgnęłam pod pasek sukienki, sforsowałam zasłonę majtek i umieściłam nawilżacz na samym źródle mojej dziewczęcości. Nie spodziewałam się bynajmniej, że pod ciężarem wykonującego ruchy frykcyjne mężczyzny w naturalny sposób sama siebie nawilżę…cdn…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz