czwartek, 26 września 2013

Jak zostałam zdeflorowana IV

Ból złagodniał i odpłynął. Kojący dzień pełen chmur. Jest spokojnie i dobrze. Jaką to inwokację wzniósł do Boga Juliusz Słowacki?





Zapal przynajmniej na śmierć naszą – słońce!



Niechaj dzień wyjdzie z jasnéj niebios bramy,



Niechaj nas przecie widzą – gdy konamy!



**



Ja bym ujęła to inaczej:



Ześlij przynajmniej na śmierć moją – burzę!

Niech ciemna mgła wypłynie z mrocznych niebios bram

Niech nikt nie widzi, jak sama umieram!

Wszystko jedno, w którym mam stąd odejść roku

Chcę skonać samotnie w ciemnych chmur obłoku!!



**

Na początku 1914 roku Katherine Mansfield zapisała: „Wydaje mi się, że gdyby Bóg, otworzywszy dłoń, pozwolił nam na niej trochę potańczyć, a potem zacisnął ją mocno, tak mocno, że nikt nie zdążył nawet krzyknąć…”



**

Wypada przyznać, że K.M. wcześnie została ściśnięta i nie wirowała w tańcu zbyt długo. Zastanawiające, kiedy mnie to spotka. Czekać na zacisk Dłoni czy zeskoczyć z własnej inicjatywy?



**



Nic to! Nieugięta Kornelia przedstawi kolejny odcinek defloracyjnej opowieści.



***

Czułam się, jakby tamponowano mi pochwę kwasem siarkowym. Powietrze wypełnił zapach smażącego się mięsa połączony z dławiącym odorem męskiego potu i taniego wina. Przez ułamek sekundy mój torturowany impulsami udręki mózg wysyłał groteskową myśl: Jak to dobrze, że jestem tak starannie zdepilowana, w przeciwnym razie kwas siarkowy z pewnością wypaliłby mi także włosy.



Zapach mięsa (ale nie potu!!), a także sam żrący związek chemiczny okazały tylko wynikiem mojej napędzanej lękiem imaginacji, lecz koszmarny paroksyzm cierpienia, którzy przeszywał mnie wciąż i wciąż od stóp do głów, był prawdziwy. Rozciągnięta na łóżku daremnie usiłowałam się miotać i wypchnąć z siebie niosącego męczarnie intruza. Deflorator Sebastian przytłaczał jak bezlitosny głaz. Opadał wciąż i wciąż, miażdżył, uderzał, bezlitośnie przygniatał, jak użyty do egzekucji młot pneumatyczny. Za każdym razem fala udręki narastała. Delikatny, nietknięty do tej pory pasaż waginy, brutalnie rozpychany, przewiercany, kaleczony, jakby traktowany kwasem zmienił się w ognisko niewysłowionego bólu.



Próbowałam zrzucić mężczyznę, ból zwielokrotnił moje siły, lecz równie dobrze mogłabym zrzucić hipopotama, ogarniętego szałem rui. Nogi miałam ohydnie rozsunięte tak szeroko, że słyszałam, jak trzeszczą stawy.



Kilka chwil wcześniej mój jurny młodzieniec wciągnął mnie do pokoju. Spostrzegłam przygotowane do umówionej operacji łóżko. Pod nim oczekiwały prania niedbale ukryte bokserki, przypuszczałam, że niezbyt świeże. Na ścianie wisiał plakat Madonny: Just like a Virgin. Pojęłam, że jeśli deflorator okaże krzepę i siłę przebicia, za kilka mrugnięć powieką, po kilku westchnieniach, ja również będę mogła tylko udawać dziewicę.

Kolejna absurdalna myśl jak błyskawice rozświetliła mój umysł: Dlaczego moje imiona nie brzmią KORNELIA WIRGINIA??!





W tym momencie strużki potu przedarły mi się przez majtki i spływały po udach aż do miękkich zgięć za kolanami. Pomyślałam, że konieczna okaże się ucieczka do łazienki. Zamknięta w toalecie, umieszczę jeszcze w mojej drżącej leciutko od trwogi dziewczęcości nieco nawilżacza. A może też wezmę prysznic, aby spłukać pokrywające mnie jeziora potu. Ale wypadki potoczyły się zbyt szybko.



Zgodnie z umową Sebastian przygotował szampana, abym mogła się rozluźnić i łatwiej otworzyć przed jego szturmującą zuchwale męskością. Kieliszki znalazł odpowiednie, szerokie. Poczułam wdzięczność, że nie nalał perlistego trunku do szklanek do piwa czy też nie do końca czystych musztardówek. Skosztowałam i poziom wdzięczności wyraźnie się obniżył. Byłam niemal pewna, że moje pożegnanie z niewinnością ma uczcić Sowietskoje Igristoje z marketu za jakieś godne szacunku 10 zł.



Wychyliłabym zresztą duszkiem nawet wino owocowe, ale nie było mi dane oszołomić się alkoholem. Deflorator tak się śpieszył, aby zobaczyć mą niewinną krew, że wyrwał mi kieliszek z dłoni, zanim naprawdę zdążyłam skosztować. Próbował postawić kieliszek na stole, lecz szkło przewróciło się z brzękiem.





Sowietskoje Igristoje szeroko jak Amazonka rozlało się po szarym obrusie, lecz na nim nie pozostało. Krople wina, które miało ułatwić mi gorzki rytuał przejścia, kapały jak łzy na drewnopodobny panel podłogi.



Sebastian sięgnął po mnie. Zaczął mnie rozbierać. W obawie o całość ubrania nie mogłam na to pozwolić. Chciałam uczynić to sama. W ten sposób oszczędzę sobie obłapiania, dotykania, szczypania, kontaktów z żywą męską materią, których i tak już za chwilę będę miała aż zanadto.



Jestem Kornelia, Pani Lodowców. Na mgnienie oka wyzwoliłam się ze szponów obezwładniającego paraliżu. Odepchnęłam próbujące zrywać ze mnie biały strój ramiona – niestety, wcześniej na podłogę potoczyło się kilka guzików. Rzekłam hardo mniej więcej takie słowa: „Zostaw! Rozbiorę się sama! I natychmiast wyłącz światło, chłopaku! Umawialiśmy się tylko na deflorację, nie na jakiś obłędny striptease!”



Pokazałam heroiczną odwagę, lecz moje wzburzone lękiem serce

kołatało się jak szalone. Piersi skurczyły mi się ze strachu niemal do rozmiaru zerowego, co bynajmniej mnie nie speszyło, albowiem nigdy nie chciałam mieć biustu.



Rozumiałam, że tryskający animalną energią młodzieniec ma przewagę fizyczną. Jeśli zechce się ze mną szarpać i użyje przemocy, będę zdana na jego łaskę. Nie ośmielę się wydać krzyku.



Opiekuńcze duchy dziewic ostatni raz okazały się przychylne. Sebastianek zawahał się, zabrał ręce. Wyłączył główne światła, mruknął z niechęcią coś w rodzaju: „Lampkę zostawię włączoną. Nie mogę, k…, rozdziewiczać takiej przejrzałej dziewczyny po ciemku”.



Na mgnienie oka poraziły mnie jak piorun te obrzydliwe słowa. Sprawnie jednak zrzuciłam buciki, rajstopki, wilgotne w wielu miejscach od potu i żelu, który miał ułatwić penisowi wejście. Rozbierałam się pośpiesznie, żeby deflorator nie miał czasu udzielenia mi w tym pomócy. Po chwili nie miałam już nic, a nic, na sobie. Pierwszy raz życiu stałam obnażona przed mężczyzną.

Ja, prawie 30-latka!



Wcześniej przez wiele lat udało mi się uniknąć tej sytuacji, krępującej, absurdalnej, oznaczającej dla Kory skrajne upokorzenie. Korzystałam wyłącznie z pomocy ginekolożek, a i to bardzo rzadko. Po wyłączeniu światła w pokoju na szczęście panował półmrok, lecz i tak zadrżałam, przejęta palącym jak ogień piekła wstydem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz