Wakacje
Michel Houellebecq
Martwy okres, przez który życie się nie zmienia.
Promienie wolno suną po jasnych kamieniach.
Popołudniowe słońce mocno jeszcze praży.
Metaliczne odblaski biegają po plaży.
W zawiesinie powietrza nieporuszonego
Słychać, jak się mijają samice owadów.
Chciałabym się zabić, ukryć, zniknąć gdzieś bez śladu.
Próbuję się poruszyć, nic nie wyszło z tego.
Jeszcze tylko pięć godzin od nocy mnie dzieli;
Będę czekała poranka zabijając muchy.
Ciemności jak usteczka drgają; bez nadziei
Nastanie w końcu ranek, bezbarwny i suchy.
Przełożył Maciej Froński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz