niedziela, 13 lipca 2014

Niech krwawię, albo niech zasnę!

Maki w lipcu

Sylvia Plath

Maki, małe płomyki piekła,
Czy nie zrobicie mi krzywdy?

Płoniecie. Nie mogę was dotknąć.
Wkładam ręce między płomienie. Nie parzą.

Męczy mnie patrzenie na was,
Kiedy tak płoniecie, pomarszczone i jasnoczerwone jak skóra na wargach.

A wargi właśnie krwawiły,
Zakrwawione spódniczki!

Są opary, których dotknąć nie mogę.
Gdzie są wasze leki makowe, gdzie wasze mdlące kapsułki?

Niech krwawię, albo niech zasnę!
Niechby na taką ranę przystały moje usta!

Lub wy sączcie we mnie swoje soki, w tej szklanej kapsułce
Upijcie mnie i uciszcie.

Ale bez barwy. Bez barwy.

Przełożyła Julia Hartwig

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz