Pociąg pośpieszny
Rolf Jacobsen
Pociąg pośpieszny 1256 pędzi wzdłuż zapadłych, odosobnionych wiosek. Jeden za drugim przebiegają domy, białoszare, zimne. Ogrodzenia, skały, jeziora i zamknięte wrota.
Wtedy muszę myśleć w półmroku o świcie. Co by było, gdyby ktoś wyzwolił samotność tych serc? Mieszkają tam ludzie, nikt ich nie widzi, kiedy chodzą po swoim pokoju, za drzwiami, z tępym wzrokiem i zastarzałą potrzebą miłości, której nie mogą dać i której nikt dać im nie będzie w stanie.
Co wybuchłoby wyżej niż góry – niż góry Skarvang – jaki płomień, jaka siła, jakie sztormy potężnego światła?
Pociąg pośpieszny 1256, osiem czarnych jak sadza wagonów, zakręca ku nowym, nigdy nie poznanym wioskom, sprężone światło za szybami, nie odkryte studnie siły, wzdłuż całego górskiego pasma.
Mijane, kiedy śpieszymy się, żeby z opóźnieniem tylko czterech minut stanąć
w Marmardal.
Przełożył Czesław Miłosz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz