Wylewając mleko
Muriel Rukeyser
I znów to. Zapach śmierci z mlecznobiałego kartonu,
Więc cóż, trzeba wylać mleko.
Znów coś tyciego, zabitego, dziecięcego, co zmarnowano,
Mały biały łuk płynu, smak dnia.
Zepsute. Minione i zapomniane, ciśnięte precz.
Dzień w dzień to robię, o co oskarżam narody.
Okropność, spójrz, na śmietnikach góry mięcha, kości.
Dlaczego? Na to odpowie życie w samotności.
Przełożył Grzegorz Musiał
****
Komentarz Kornelii: Roztaczający lekką woń zgnilizny wiersz żydowsko-amerykańskiej poetki Muriel Rukeyser (1913-1980), feministki, postępowej pacyfistki, a jakże. Nie znalazłam „oficjalnej” interpretacji. Można odczytać jako krytykę konsumpcyjnego, bezwstydnie zamożnego, społeczeństwa Zachodu, marnotrawiącego żywność i w ogóle zasoby. Jak dla mnie w ogóle utwór o śmierci, rozkładzie, zgniliźnie, ohydzie i przemijalności materii. Materia, jaką jest człowiek, w celu swego, szczerze mówiąc niewiele wartego przeżycia, wykorzystuje, poddaje metabolizmowi lub wyrzuca inną materię. W następstwie śmietniki są pełne i cały świat cuchnie (podobnie jak Kornelia, zapraszam do odpowiedniego wpisu o tym, jak cuchnę). Słowa: „Mały biały łuk płynu, smak dnia” kojarzą mi się z moimi przygodami jako callgirl i męskim płynem ustrojowym, emitującym przerażający fetor (a fu!). Wyobrażam sobie jak na wysypisku leżą niebosiężne piramidy moich zużytych, doskonale nasyconych tamponów i bynajmniej nie pachną. Nie wiem, dlaczego poetka reprezentuje pogląd, że single marnotrawią więcej. Ostatni wiersz oryginału brzmi dosłownie: You will know why when you have lived alone czyli dosłownie: Będziesz wiedział dlaczego, jeśli żyłeś samotnie.
Ja bardzo rzadko wylewam zepsute mleko, zazwyczaj spoglądam do pustej lodówki, prawie nic nie kupuję, nie mam chęci toreb nosić. Jak spożyję w południe sałatkę z jadowicie zielonych alg morskich, zupę tajską i sushi, całkowicie mi to wystarczy. Owszem, czasami uda mi się wyhodować w lodówce tak dorodnego grzyba na zapomnianym serku, że w szkole podstawowej dostałabym na lekcji o pleśniakach pierwszą nagrodę, zdarza się to jednak niezwykle rzadko. Żyję zatem ekologicznie, aczkolwiek dobro planety w ogóle mnie nie obchodzi. Gdyby jeszcze udało mi się ograniczyć zużycie tampaksów i papieru toaletowego, zostałabym bez wątpienia ekolożką roku, uwieńczoną chlubą Greenpeace
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz