poniedziałek, 9 listopada 2015

Podejrzana i bez alibi

Codzienne miejsce zbrodni

Raymond Dittrich

Poranek zaczyna się
gdy wyrzucasz do śmietnika
odpadki z poprzedniego dnia.

To codzienna rutyna
(rzecz niewarta wzmianki.)

Wieczorem morderstwo
w telewizji albo
dwie szklanki wina w barze.

Tak zwana uporządkowana egzystencja.

Ale pewnej nocy
staną u twoich drzwi,
zadzwonią i uprzejmie
wyciągną swe legitymacje,
funkcjonariusze prowadzący śledztwo
w sprawie życia.

Mówią, że zaistniało
mocne podejrzenie o popełnienie przestępstwa,
mówią o poszlakowych dowodach,
o tym, że doszło do jakiejś zdrady.

Początkowo nic nie rozumiesz,
ale w końcu zdajesz sobie sprawę:

Rozpaczliwie brakuje ci
alibi.

Przełożyła kora-kora-kora

***

Täglicher Tatort

Raymond Dittrich

Der Morgen beginnt damit,
daß du den Müll des Vortags
in die Tonne wirfst.

Tagsüber Eingeübtes.
(Nicht der Rede wert.)

Abends ein Mord
im Fernsehen oder
zwei Gläser Wein an der Theke.

Sogenannte geordnete Verhältnisse.

Doch eines Nachts werden sie
vor deiner Tür stehen,
läuten und höflich ihren Ausweis zücken,
die Ermittler in Sachen Leben.

Sie reden von dringendem Tatverdacht,
Indizienbeweisen, dem Verrat an etwas.

Du verstehst erst nicht,
bis du begreifst:

Verzweifelt fehlt es dir
an einem Alibi.

***

Komentarz Kornelii: Pełen dramatyzmu i piołunowo depresjogenny utwór urodzonego w 1961 poety i muzykologa z Hamburga. Jak dla mnie wiersz doskonale kreślący nędzę, ale przecież także metafizyczne niebezpieczeństwo człowieczego bytowania.
Życie przypomina kryminał, w którym ty zostaniesz oskarżony. Zdaje się, że powinnam wyjaśnić: nasi zachodni sąsiedzi uwielbiają filmy kryminalne, a ich ulubiony, oglądany przez znaczną część społeczeństwa, nosi tytuł „Tatort” czyli „Miejsce zbrodni”.

Bohater prowadzi „normalne’, monotonne, uporządkowane życie, wieczorem ogląda film kryminalny w telewizji albo umiarkowanie raczy się winem w barze. Codziennie rano sumiennie wyrzuca swoje śmieci – aczkolwiek nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w tej śmieciowej rutynie jest coś niepokojącego. Odpadki można rozumieć jako zmarnowane szanse poprzedniej doby, jako jeszcze jeden dzień, którzy przeszedł bez treści i sensu.

Aż którejś nocy przychodzą funkcjonariusze prowadzący śledztwo w sprawie życia, mają szczególne podejrzenia, oskarżają o zdradę. Dla mnie ta upiorna wizyta to symbol śmierci i sądu. Nawet uporządkowana, spokojna, egzystencja, nie uchroni przed zgonem i przyjdzie zdać sprawę ze swych uczynków. Zdrada… Może to zdrada ideałów, przyjaciół, najbliższych…. Może zdrada polega na tym, że prowadzone było szare, bezbarwne, egoistyczne życie, że powinniśmy uczynić z niego coś więcej?

Ale czy większość śmiertelnych nie doświadcza zwykłego, banalnego bytowania?

W każdym razie brakuje alibi, czyli nie ma co liczyć na pobłażanie sądu. Zostaniemy uznani za winnych. Jaki zapadnie wyrok, wolę się nie zastanawiać.

Cóż, wydaje mi się, że obecnie prowadzę całkowicie uporządkowane, wolne od wszelkich uniesień, puste i banalne życie. Byłam u rodziców, z jednoznaczną pomogłam cierpiącej mamusi przygotować obiad i rączek nie mogę po tych burakach i ziemniakach domyć…
Piję może trochę więcej, niż bohater wiersza, jesienią w domu, nie w barze. Wiem, że pewnej nocy prowadzący śledztwo w sprawie życia zadzwonią także do moich drzwi. Lista osób i spraw, które zdradziłam, jest długa. Za bardzo się bałam, aby komukolwiek pomóc, chciałam tylko chronić siebie, zawiodłam, gdy powinnam była podać pomocną dłoń. A może nawet…

Mogę tylko powiedzieć w ramach szukania okoliczności łagodzących, że zdecydowanie nie chciałam się znaleźć w tej aberracyjnej baśni, i to jeszcze w takiej postaci i formie. Stało się to wbrew mej woli. Nawet, jeśli nie mam alibi i dowody zbrodni są miażdżące, sądzenie mnie będę uważała za skrajnie niesprawiedliwe. Nie dokonałam tego z premedytacją. Proszę o uniewinnienie ze względu na niepoczytalność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz