sobota, 7 listopada 2015

Widma z przeszłości jadą windą

Niektórzy z umarłych

Göran Palm

Są umarli, którzy nadal żyją na ziemi
i dotykają nas czasem. Niektórzy siedzą
na rozkładanych ławkach w starych windach
piętro za piętrem jadą z nami
wsłuchani w szmery i szumy.
Inaczej moglibyśmy zapomnieć.

Przełożył Andrzej Krajewski

****

Komentarz Kornelii: Przepisałam z książki: W Sali zwierciadeł. Antologia poezji szwedzkiej (1928-1978). Warszawa 1980.
Urodzony w 1931 roku w Uppsali Göran Palm jest synem duchownego, może z tej właśnie przyczyny niektóre jego utwory utkane są z metafizyki. Poeta pragnie powiedzieć, iż niektórzy zmarli są z nami i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Podróż windą oznacza, jak mniemam, ludzkie życie, może nie do końca przyjemne, ponieważ windy są stare. Obecność tych, którzy odeszli, nie oznacza miłych doznań– defuncti nie tylko nas dotykają, ale także zajmują miejsca na ławkach, na których moglibyśmy doświadczyć odpoczynku wśród trudów egzystencji. Szumy i szmery to dawne zaszłości, o których nasi upiorni współpasażerowie nam przypominają.

W moim przekonaniu bard z rozkosznie chłodnej Skandynawii ma rację. Zazwyczaj zmarłych się zapomina, zwłaszcza tych, którzy odeszli w sposób naturalny, po długim, spełnionym życiu, albo nie byli zbyt mocno z nami związani. Wiemy, że istnieli, ale wspomnienia szybko tracą barwy, znikają w mroku. „Umarli podróżują szybko” – jak czytamy w makabrycznej balladzie „Lenora” Gottfrieda Augusta Bürgera.
Niestety, niektórzy nadal żyją na ziemi, zapewne tylko kreowani przez nasze umysły, ale przecież nie dają o sobie zapomnieć. To najczęściej tacy, którzy w tragicznych okolicznościach stracili życie, a wcześniej byli nam bliscy. A jeszcze jeśli w jakiś sposób byliśmy świadkami i uczestnikami ich zejścia, sprawa staje się dramatyczna i może skończyć się obłędem. Cóż mogę powiedzieć? Najczęściej generuję umysłową pustkę, usiłuję usunąć ze swojego jestestwa wszelkie refleksje, uczucia, reminiscencje, wspomnienia. Przeważnie doskonale mi się to udaje. Niestety, niekiedy wstrząsa mną gorączka – wydaje mi się, że ktoś jedzie ze mną tramwajem, dotyka w windzie, czeka za drzewem w lesie. A już sny to sekretna kraina lęku i oczekiwania. Przyjdą tej nocy czy nie? I co się będzie działo? Kilka razy dziennie mówię do siebie – ale tak naprawdę to ich wzywam.

Nie wiem, jak długo to jeszcze może trwać. Kładę moje uczucia do snu, zamykam do szafy. Wreszcie przyszły opiekuńcze chmury, jest po listopadowemu mroczno i deszczowo, spokój bierze mnie w ramiona, chociaż wiem, że to tylko chwilowa ulga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz