Po długich rozważaniach otworzyłam bloga, przynajmniej na chwilę. Doszłam do wniosku, że skoro wstawiłam tyle wierszy, w tym utwory trudno dostępne, przepisane w mrówczym trudzie, to zapewne nie powinnam ich ukrywać.
Mogę usunąć wpisy osobiste, przynajmniej te co bardziej kompromitujące, turpistyczne i haniebne, ale nie mam na to chęci. Jestem absolutnie pewna, że poprzez tę makabryczno-depresyjno-pornograficzną układankę postawiłam sobie wiecznotrwały wirtualny pomnik nagrobny.
Tak, blog jest toksyczny i opatrzony ostrzeżeniem. Nie szukam kontaktów i nikogo do lektury nie zachęcam. Jeśli ktoś nie posłucha i dozna uszczerbku, niech zobaczy oczami duszy, jak stoję przed miską z wodą i patrząc z niemym wyrzutem umywam ręce, wykonując klasyczny gest Piłata. Może zresztą blog pełni w pewnych przypadkach funkcje terapeutyczne. Nie można wykluczyć, że domniemany czytelnik po lekturze odejdzie dowartościowany, ponieważ pomyśli sobie, że ma lepiej. Niekiedy obserwowanie cierpień i udręk innych może sprawić bezgraniczną przyjemność.
Być może dziwnym zrządzeniem losu dotrze tu jednak od czasu do czasu zrównoważony psychicznie miłośnik mrocznej poezji i wiersze staną się dla niego hiacyntową muzyką. Dlatego właśnie znów otwieram potrójną korę, może tylko na na krótki czas.
Tym niemniej jednoznacznie i zdecydowanie nie chcę z nikim rozmawiać. Nie mam już nic do powiedzenia, porwała mnie nicość. Dlatego bardzo proszę, aby nie pisać komentarzy – i tak nie udzielę odpowiedzi. Ostatecznie możecie czytać, ale zachowajcie milczenie. Przepraszam, ale nie mogę przezwyciężyć pokusy umieszczenia tu niezbyt uprzejmego epigramu starożytnego poety Kallimacha. Równie dobrze utwór mógłby mieć tytuł: Epitafium mizantropki Kornelii (aczkolwiek epitafium już sobie napisałam):
Epitafium mizantropa
Nie pozdrawiaj mię, łotrze, gdy tędy idziesz. Co rychlej przejdź! Ja się czuję najzdrowszy, gdy ciebie nie ma tu.
Przełożył Zygmunt Kubiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz