Dalekie świtanie
Jiří Orten
Z oddali światło. Strach. I coś się złego niesie.
Ciało, ma obłuda, wciąż rytmem chce mnie wołać,
broniącym przed klęską. Wy się zasłuchujecie
i nie słyszycie nic. Tylko zarys. Zmierzch. Bojaźń.
Przetrę oczy. Czuwam. Na łyżeczce do kawy
w kroplach sen mój czeka wciąż, aż go do ust przytknę.
Jest blisko, tuż obok. Nie mogę zdradzić nawet,
co mi powiedziała, najskromniejszej modlitwie:
jak mam się rozwidnić? Rozmyśla o jutrzence
ciało, ma obłuda, w którym coś może wskrzesi
jakaś knajpka, która mnie wzywa w swoje ręce.
Z oddali światło. Strach. I coś się złego niesie.
Przełożył Tomasz M. Larczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz