niedziela, 12 lipca 2015

Jeśli przeżyję, umrę potem

Kristin Berget

to ciało jest z mięsa
to ciało jest z płci
dokąd mam się udać z tą
wiedzą   kładę się na
boku   jedną ręką podpieram
o ziemię to nie
podłoga podtrzymuje tancerzy
ani ciało opadające na
deski   zamykam usta
nie czytam ust   wiem, że jeśli
to przeżyję   umrę potem

Przełożyła Justyna Czechowska

Komentarz Kornelii: Podczas mojej nieszczęsnej wizyty w księgarni literackiej, złożonej pod cydrową gwiazdą, równie zawiana jak lekkomyślna nabyłam również wiersze urodzonej w 1975 roku norweskiej poetki Kristin Berget. Tomik nosi niemiecki tytuł Der ganze Weg, czyli Ta cała droga. Wyszłam ubogacona w kwiat skandynawskiej muzy, za to, o gorzki smutku, uboższa o 20 złotych (mały obiad z piwem). Kristin Berget została w 2012 roku nominowana do literackiej nagrody miasta Gdańska Europejski Poeta Wolności. Po lekturze mogłam tylko skonstatować, że w Europie wolność bardzo osobliwymi różami rozkwita. Zdaniem krytyków Der ganze Weg to opowieść o płci, będącej symbolem niekiedy ukrytego pożądania,przyzwyczajenia, przynależności i obcości. Autorka opowiada o swym wojażu do wielkich miast Europy, wśród lasów, w których czyhają drapieżniki. Wiersze, których patronkami są święta Katarzyna z Aleksandrii i dziewica Maria, przedstawiają związki między winą a przywiązaniem, wstydem a marzeniem.
Można by przypuszczać, że jeśli Kristin Berget wzywa Marię i Katarzynę, chrześcijańskie dziewice, sama również tęskni do przeczystej niewinności. Niekiedy rzeczy się mają wszakże w sposób wręcz przeciwny. Nasza Safona z kraju fiordów entuzjastycznie przedstawiała swoje przygody z kochanką (kochankami?) w różnych metropoliach kontynentu. Bez wątpienia zdobyła zaszczytne miejsce na skale pięknej Kalijopy dzięki takim oto wersom:

w barze podciągnęłaś rąbek
kwiecistej sukienki żeby pokazać mi
swoje nagie łono musiałam
włożyć w ciebie palce
pod blatem stołu

Ach, muszę przyznać, że czytając tę miodosłodką pieśń, znalazłam się w lekko owianym zazdrością osłupieniu. Doświadczyłam wielu przygód, ale takich igraszek jeszcze nie….Może znajdzie się jakaś śmiała czytelniczka, z którą mogłabym…. Aj, przecież żartuję! Nie spotykam się z nikim. Zresztą za wszystkie perły świata nie odważyłabym się na podobną waginalno-manualno-barową interakcję… :)

A teraz poważnie, analiza utworu, który dla dobra powszechnego przepisałam. Niełatwo to zinterpretować. Dla mnie wiersz to raczej smętne uświadomienie sobie swojej cielesności i płci, która potężnie i wszechwładnie określa nasze zachowania. Czy można stać się wolnym duchem, gdy jest się sterowanym przez genitalia? Każdy roztropny umysł odpowie, że nie można. Nie mam złudzeń, wiem, że każdy patrzący na mnie dżentelmen myśli tylko o tym, jak by tu mnie spenetrować, najlepiej w trzy miejsca, panie natomiast najczęściej marzą o tym, jak by tu spotkać odpowiedniego inseminatora, jurnego dawcę materiału genetycznego i skutecznego zaopatrzeniowca…

dokąd mam się udać z tą
wiedzą

to świadectwo pewnej bezradności wobec bezlitosnych cielesno-płciowych faktów.

jedną ręką podpieram
o ziemię to nie
podłoga podtrzymuje tancerzy
ani ciało opadające na
deski…

to niejasny opis podejmowanych różnych prób przetrwania materialnego świata. Prób może idealistycznych, oderwanych od ziemi.

zamykam usta
nie czytam ust…wiem, że jeśli
to przeżyję…umrę potem

Poetka nie podejmuje kontaktów międzyludzkich, nie rozmawia. Nad wszystkim unosi się jak czarnoskrzydły kruk świadomość nieuchronnej śmierci.

Ach, ja też nie rozmawiam. Wszystko zostało powiedziane. Nie pisz już więcej Kornelio. Nie pisz już więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz