Marie Lundquist
Zmarli wwiercają się coraz dalej. Najpierw
ich nie dostrzegamy. Potem widzimy małe
zgrabne piramidy z piasku wszędzie na podłodze.
Nic nie pomaga zamiatanie, nazajutrz są tu znowu.
Teraz je rozpoznaję są nieodparte jak mięta
i egipskie.
Przełożył Zbigniew Kruszyński
****
Komentarz Kornelii: To jeszcze jeden owoc mojej niefrasobliwej wizyty w księgarni literackiej, którą urzeczywistniłam w jaskrawym stanie mało trzeźwym. Tomik wierszy urodzonej w 1950 roku szwedzkiej poetki Marie Lundquist „Pisane na kamieniach”. Wydany w Serii Poetyckiej „Zeszytów Literackich”. Wydałam równie niepojęte jak skandaliczne 27 złotych ( czyli przepoetyzowałam potencjalną fląderkę w zestawie i piwo). Jak to ujął Adam Zagajewski, Marie Lundquist, wierna tradycjom nowszej szwedzkiej poezji skupia się na tym, co najbliższe. Miłość, deszcz, ciało, drzewa, śpiew ptaków, matka, dom. Osiągnęła mistrzostwo w koncentracji słów i obrazów…Jej liryzm odnajduje strefę dramatu, tak, jak igła kompasu lgnie ku północy.
Cóż, utwory w materii relacji męsko-żeńskich oczywiście nie sprawiły na mnie wrażenia, ale wiersze o śmierci i umarłych dosłownie zasnuły trwogą i toksycznym smutkiem – i jeszcze wydałam 27 złotych, żeby się do tego żałosnego stanu doprowadzić. Powyższy utwór opowiada w znacznym zakresie również o mnie. Umarli nie dają mi zapomnieć, piramidy z piasku na podłodze stały się ogromne, zmieniły w kopiec, który mnie pogrzebał. Nie pamiętam przeszłości, ale jednocześnie mam jej świadomość i wszelkie zamiatanie nie pomaga.
Dramatyczne zaszłości są nieodparte jak wieczorny zapach mięty. Egipskie – czyli widma są wieczne i mroczne, przed nimi nie ma ucieczki. Niekiedy czuję się dobrze, ale często szczególnie w nocy i nad ranem, porywa mnie fala dusząca lęku. To przecież nie byłam ja. To się nie stało naprawdę. Odbył się tylko spektakl teatralny, po którym „martwi” aktorzy wstaną, podziękują za brawa i odejdą do garderoby.
Nie wiem, jak to się wszystko skończy. Dobrze, że jeszcze przesyłają mi pracę, która absorbuje kilka godzin dziennie i nie pozwala na myślenie. Ale dni są długie, trudno je zapełnić. Nie wiem, czy mam tu trwać dalej, czy schronić się u rodziców. Jeśli zostanę na Wybrzeżu jeszcze przez sierpień, mogę ostatecznie oszaleć, a jeszcze z firmy mnie usuną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz