Śmierć w domu
Frank Ormsby
Była jakaś stosowność w ich nocnym czuwaniu,
W cichym smutku pokoju, w którym zmarł.
Żal był intymnym rytmem, właściwym obrządkiem
Starych smutnych sióstr, płaczących przy świecach.
Czarne ciotki czyniły żałobę po tym, co umarł we śnie.
Przynajmniej tak to widzieliśmy, usadowieni poważnie jak wrony
Na gałęziach w sadzie. Szczyty domu majaczyły
Ponuro, jak należy, chude, prezbiteriańskie
Drzwi z kołatką. Pogrzebani za życia
W tym domu, wytworni zmarli, będą już zawsze nosili żałobę.
A ciotki w woalkach, spotkane na drodze,
Zachowają w sobie ciszę tej godziny, siostry –
Zapach wosku, dyskrecję koronek,
A śmierć, śmierć będzie wonią dzikich jabłek,
Mchem na drzewach; zieloni jak liście pokrzywy
Skacząc jak zające przemknęliśmy do domu.
Przełożył Jarosław Anders
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz