Uległość – wyczekiwanie
Axel Liffner
Dopóki słyszę morze,
żyję.
Lecz z każdym rokiem trzeba,
bym podchodził bliżej.
Niedługo spotkamy się.
Myśl stanie się falą.
Gdy nastąpi spotkanie,
życie i morze pójdą dalej.
Odrzucone z powrotem.
Ulegle idę razem.
Bez szczególnego zadania.
Bez wymagań.
Przełożył Zygmunt Łanowski
Komentarz Kornelii: Melancholijny wiersz poety z chłodnej, mrocznej Szwecji. Bohater zdaje sobie sprawę ze swego przemijania. Słyszy szum morza, które jest dlań symbolem wieczności i śmierci. Każdy rok zbliża do kresu. W końcu życie ucichnie, porwane przez fale, myśli utoną, rozpuszczą się w morskiej pianie.
Mama wróciła ze szpitala, początkowo nawet żwawa, postanowiłam wyrwać się na kilka dni, wyjechałam nad morze. Nie wiem, czy to dobry pomysł – jest za ciepło, aby urzeczywistnić moją dawną koncepcję, tj. w stanie mocnego upojenia winem zamarznąć na plaży. Potrzebuję co najmniej dwóch tygodni, aby się zaaklimatyzować – tak długo być nie mogę, wprawdzie nie odbieram telefonów, aby mi mama zdalnie nie płakała, ale i tak uderzają we mnie stany lekowe jak rozhukane grzywacze. Mogę zwalczyć niepokój, strach cydrem, winem, ale jeśli tak czynię, lęk dławi mnie w nocy – nie ma ucieczki. Długie spacer, zmęczenie, ale nic nie pomaga na sen.
Trudno mi też się oszołomić – lżejsze trunki to teraz dla mnie prawie woda, a jak napiłam się śliwowicy paschalnej (70 procent) to poradzono mi w pubie, abym wzięła taksówkę do domu – i potem całą noc się trzęsłam i tłukłam o ściany. Tak, jak protagonista wiersza marzę, jak moje jestestwo roztapia się w falach, jak wraz z morzem przychodzi kojąca nicość. Ja także:
Ulegle idę razem.
Bez szczególnego zadania.
Bez wymagań.
I nie pragnę już niczego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz