***
Kateřina Rudčenková
Czemu moje myślenie miałoby wyruszać
na długą pielgrzymkę przyszłości
o której nie będę nic wiedziała?
Niechbym się znowu zgubiła
w lesie dźwięków i głosów i wyszła z nich czysta.
Paraliżuje mnie banalność interpretacji
mojego życia.
Kiedy patrzy się w górę, chmury stoją,
budynek płynie. A ja?
Jętka na osiedlu kostek.
Przełożyła Zofia Bałdyga
*****
Komentarz Kornelii: Błękitnosmutny wiersz mojej ulubionej czeskiej poetki, urodzonej w 1976 roku, której utwory zostały przetłumaczone na 17 języków. Melancholijny, ale przecież nie skąpany deszczem beznadziejności, dlatego zaistnieje bez kategorii (przepisałam z tomu Portret kobiecy z odwróconej perspektywie. 12 poetek z Czech, Słowenii i Ukrainy, zapewne premiera w sieci).
Czemu moje myślenie miałoby wyruszać
na długą pielgrzymkę przyszłości
o której nie będę nic wiedziała?
Cóż, wydaje mi się, że poetka jest zbyt znużona, aby myślec. Ja też nie mam w ogóle sił witalnych, staram się nie myśleć o przyszłości, która jest mroczna i w dłuższej perspektywie przerażająca.
Niechbym się znowu zgubiła
w lesie dźwięków i głosów i wyszła z nich czysta.
Wydaje mi się, że las dźwięków i głosów to labirynt życia. Jak się raz zabrudziło i skalało, o czystości można już tylko pomarzyć. Dlaczego nie zastanowiłam się przed skokiem w materialne grzęzawisko?
Paraliżuje mnie banalność interpretacji
mojego życia.
Niestety, mnie też. Zwykła, banalna, szara bezsensowna egzystencja. Tyle, że prawie wszyscy też taką mają. Ale może nie odbierają tego tak boleśnie? Ależ z całą pewnością nie!
Kiedy patrzy się w górę, chmury stoją,
budynek płynie. A ja?
Jętka na osiedlu kostek.
Oczywiście wszyscy jesteśmy efemerydami, jętkami. Kim byłam sto lat temu? Kim będę za 100 lat? Ale przecież tak naprawdę życie jest zatrważająco długie, trwa i trwa, i ciągnie się i skończyć nie może, a przy tym ta świadomość śmiertelności, która przytłacza i miażdży i od niej wolne są jakże szczęśliwe zwierzęta. Wolałabym być prawdziwą jętką. Ale bryndza…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz