sobota, 21 marca 2015

Na wszystko jest już za późno

Czas. Czas

Elisabeth Borchers

Muszę wreszcie zrozumieć
że mam czas.
Czas dla ptaka na parapecie
który ze mną rozmawia, na zlecenie.
Czas dla podstawy lampy
w której odbija się światło ziemi.
Czas dla kota na błękitnym jedwabiu
w najmniejszym formacie na ścianie
którego namalował Almut, gdy obaj jeszcze żyli.
Także dla owcy z czarnymi uszami
zezowatymi oczami, krzywym pyskiem
i spragnionymi ustami. Po indiańsku, bardzo prosto, instruktywnie.
W nadchodzącym stuleciu tego będzie mi brakowało.
Nie zamieniłam jeszcze pełnego ciszy słowa
z zasuszoną różą, bowiem jak i kiedy.
A kalendarz w czarnej skórze
ze złotymi cyframi roku
otwiera się elegancko, aby mnie wpuścić i wypuścić.
Nauczyć się mieć czas.
Nauczyć się, że jest za późno.

Przełożyła kora-kora-kora

Zeit. Zeit

Elisabeth Borchers

Ich muß endlich begreifen
daß ich Zeit habe.
Zeit für den Vogel auf der Brüstung
der mit mir redet, im Auftrag.
Zeit für den Lampenfuß
in dem sich das Erdenlicht spiegelt.
Zeit für die Katze auf blauem Samt
in kleinstem Format an der Wand
von Almut gemalt, als beide noch lebten.
Auch für das Schaf mit den schwarzen Ohren
den schielenden Augen, dem schiefen Maul und dem
durstigen Mund. Indianisch, ganz einfach, instruktiv.
Vermissen werde ich’s im kommenden Jahrhundert.
Ich habe noch nicht ein stillschweigendes Wort
mit der getrockneten Rose gewechselt, woher und wohin denn.
Und das Kalenderbuch in schwarzem Leder
mit der goldenen Jahreszahl
klafft elegant auseinander, um mich ein- und auszulassen.
Lernen, Zeit zu haben.
Lernen, daß es zu spät ist.

****

Komentarz Korneliii: Mocno melancholijny wiersz poetki i tłumaczki z Niemiec (1926-2013). Elisabeth Borchers opublikowała ten utwór w roku swych 80-tych urodzin. Wiersz często drukowany, recytowany, zwłaszcza w kołach seniorów. Nic dziwnego, przecież to posępny utwór o nieuchronnym przemijaniu. Kot i przyjaciel bohaterki już nie żyją. Pozostała po nich tylko miniatura na jedwabiu. Coraz szybciej zmieniają się kalendarze. W życiu, wśród pospiechu i obowiązków, nie było czasu na czerpanie przyjemności z piękna, przyrody, rzeczy, pogodnych i śmiesznych. Kiedy u schyłku życia pojawia się ten czas, właściwie już wszystko jest za późno.
Niewiele mogę tu dodać. Nie mam 80 lat, ale kilku bliskich mi ludzi jest już po drugiej stronie. Próbuję się odprężyć, chwytać chwile, byłam w tym tygodniu w kinie, w teatrze, spaceruję po lesie. Może wyjadę na dwa miesiące nad morze, może napiję się dziś cydru. Ale nie potrafię uwolnić się od ołowianego płaszcza smutku. Ze względu na totalnie wadliwą konstrukcję Kory nie ma ocalenia i zawsze było za późno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz