Idący nocą
Mark Strand
Taszcząc wszystko, co mieli, w plecakach, workach na śmieci,
szli długim sznurem przez wsie, przez czarne jałowe pola,
a potem, od skraju miasta, ulicami, wśród gruzów,
wzdłuż rzędów gołych drzew. Aż do głównego placu,
gdzie kładli się spać na ławkach, przykrywając kocami
lub kawałkami tektury, albo, stojąc oparci
o szczątki płyt betonowych, palili i patrzyli,
jak wiatr rozprasza szarawe obłoki ich oddechów,
jak wschodzi szybko księżyc i jak ich psy wychudzone
uganiają się w gruzach i węszą za padliną.
Przełożyła Agnieszka Kołakowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz