Kąpiel
Robert Desnos
Dokąd idziecie z tymi stopami marchewki?
Dokąd idziecie, w imię Boga?
Z tymi głowami cieląt
I z tymi sercami z forsy?
Dokąd idziecie? Dokąd idziecie?
Idziemy szczać na koniczynę
I pluć na siano.
Dokąd idziecie z tymi głowami cieląt?
Dokąd idziecie z troską?
Słońce jest trochę jak płyn
Trochę jak płyn tej nocy.
Dokąd idziecie, wy, głowy z forsy?
Idziemy szczać na koniczynę
I pluć na siano.
Dokąd idziecie? Dokąd idziecie?
Przez błoto i noc?
Idziemy pluć na koniczynę
I szczać na siano.
Z naszymi minami głupoli
I z dziobami zająców
Idziemy szczać na koniczynę.
Zatrzymajcie się. Pójdę z wami
Oto biegnę ku wam jakby mnie ścigano
Głupole ale też jesteście moimi kumplami
Idę szczać na koniczynę
I pluć na siano.
I dlaczego na mnie nie czekacie?
Nie czuję się dobrze, czuję się lepiej.
Serca głupoli i jaja lwów!
Ja idę szczać, szczać z wami
Na koniczynę
I pluć na siano.
Pocałunki po północy czujecie rdzę
Czujecie żelazo czujecie człowieka
Czujecie! Czujecie kobietę.
Czujecie często jeszcze coś:
Koniec ołówka gryzionego w wieku czterech lat
Kiedy uczyło się pisać
Nowe zeszyty, książki spod choinki
Wszystko złote i malowane na czerwono
Jak lepka krew na końcu palców.
Pocałunki po północy,
Kąpiele w strumieniach zimnych
Jak ostrze brzytwy.
Przełożył Roman Lis
Komentarz Kornelii: Cóż, wiersz może niezbyt subtelny, not ladylike, mocno owiany wichrem turpizmu. Ale Robert Desnos był znakomitym surrealistą, dadaistą, a przy tym dzielnym człowiekiem, przeszedł piekło obozów hitlerowskich, zmarł wkrótce po wyzwoleniu, więc zasługuje na pamięć. Zresztą tworzył w hipnotycznym transie, co jest oryginalne.
Tak naprawdę to klimat tego utworu wybornie odzwierciedla moje obrzydzenie światem materii i trywialnością istnienia pełnego umysłowej nędzy. Tłumy opętane żądzą mamony spieszą pod chorągwie głupoty i sieją rozkład, zepsucie. Niczego więcej im nie potrzeba. Nawet wspomnienia z dzieciństwa, które pozornie powinny być wielobarwne, kojące, z upływem czasu zmieniają się w koszmar (nic prawie z tego czasu nie pamiętam). Kąpiel w lodowatym strumieniu to nieustanne udręki wynikające z aberracji bycia. Pamięć lepszych dni zmienia się w rdzę.
I nie ma ratunku z tego przeklętego kręgu.
Jestem mało szczęśliwa, nie tylko z powodu codziennej świadomości egzystencjalnego bezsensu. Odczuwam lekki ból gardła i jeśli się jutro napiję, to z pewnością ogarnie mnie choroba. Co począć, jaką podjąć decyzję w tym dramatycznym położeniu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz