piątek, 6 lutego 2015

Cienie nie przyniosą ulgi

Zimowe Drzewa

Sylvia Plath

Atrament wilgotnych świtów roztapia błękit.
Na bibularzu mgły drzewa
Wyglądają jak botaniczny rysunek -
Wspomnienia narastają, słój po słoju,
Serią wesel.

Nie znając poronień ani płodności,
Uczciwsze od kobiet,
Rozsiewają się bez trudu!
Obcując z lotnymi wiatrami
Tkwią po pas w historii

Uskrzydlone, oderwane od świata,
Są w tym podobne do Ledy.
O, matko liści i słodyczy,
Kim są te piety?
Cienie gołębic śpiewających, lecz nie dających ulgi.

Przełożyła Teresa Truszkowska

Komentarz Kornelii: Wiersz z ostatniego tomu poezji Sylvii Plath. Zima jest symbolem samotności i mroku. Według wielu interpretacji poetka odczuwa lęk przed życiem i przeklina swoją kobiecość, uzależnienie od mężczyzn, społeczeństwo, które skazuje kobiety na związek małżeński i podporządkowaną rolę w związku. Chce pozbyć się wspomnień, które narastają bezlitośnie z każdym rokiem jak słoje drzew. Sylvia odczuwa absurdalność fizjologii rozrodu i zazdrości drzewom, że rozsiewają się bez trudu. Pozostaje tylko zazdrość, bowiem drzewa, aczkolwiek piękne, nie przyniosą ulgi w niewieścim losie. Nie pomoże cała uroda krajobrazu.

Cóż mogę powiedzieć? Utwór z pewnością melancholijny, nasycony samotnością. Napisałabym wiele na temat kobiecości lecz nie chcę przeklinać i złorzeczyć. Omówiłam ten temat w pierwszych wpisach. Tyle tylko, że męskość jest zapewne również absurdalna, aczkolwiek w inny sposób, i może mniej kłopotliwa. Dla prawdziwego intelektu to obelga i zniewaga – uzależnienie od popędów swych jajników czy jąder. Prawdziwie wolny umysł nie ma genderu (pojadę może do Tajlandii, zapłacę  i polecę operacyjnie usunąć sobie to i tamto).

Sylvia żyła w społeczeństwie, które jeszcze oczekiwała od kobiety małżeństwa i macierzyństwa. Dostosowała się do tego, sama chciała zostać żoną i mamusią, wybrała tego łajdaka Teda Hughesa, który dwukrotnie ją zapłodnił, zdradził i wtrącił do grobu. Mogłabym powiedzieć złośliwie: Sama tego chciałaś, niewiasto.

Ale nie powiem, gdyż, jak wiadomo, jestem życzliwa i przyjazna wobec bliźnich. Aż trudno uwierzyć, że kobieta o tak krystalicznym umyśle uzależniła się od „ukochanego”. Zapewne zawsze tak będzie, że kobieta jest definiowana i odnajduje sens życia tylko przez mężczyznę. Czysta biologia czyli zachowania godowe lekko zmodyfikowanych szympansów. Dzięki mojej psychopatii mogę tylko z pewną ironiczną satysfakcją obserwować, jak ludzie dręczą się w związkach. Tu żona i kochanka, obie zadurzone po uszy, a małżonek chodzi do trzeciej. To dwie panie odkrywają po latach, że są „równoległymi żonami”,  a ich wybranek działa na wszystkich portalach randkowych… Ach, nie będę zajmować się tym skąpanym w płynach ustrojowych tematem, nie należę do świata…

Na samą myśl o potencjalnej ciąży dostaję mdłości. Tworzenie kolejnych niewolników materii…Los nade mną czuwał, nie stałam się aberracyjnym inkubatorem – także dlatego, że przezornie najczęściej brałam do ust. Plemniki zostały poddane anihilacji przez kwasy żołądkowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz