Życie
Ishigaki Rin
Nie potrafię żyć bez jedzenia.
Ryż,
jarzyny,
mięso,
powietrze,
światło,
wodę,
rodziców,
braci,
nauczycieli,
pieniądze i uczucia
musiałam ładować w siebie, aby przeżyć.
Gdy podtrzymując rękami napęczniały brzuch
wycieram sobie usta,
dookoła leżą rozrzucone po kuchni
ogonki od marchwi,
kurze kosteczki,
jelita ojca…
U schyłku moich czterdziestu lat
Pojawiają się w mych oczach pierwsze zwierzęce łzy.
Przełożyli Adachi Kazuko, Wiesław Kotański, Tadeusz Śliwiak
*******
Komentarz Kornelii: Piołunowy, pełen goryczy wiersz może najznakomitszej japońskiej poetki XX stulecia. Ishigaki Rin (1920-2004), była praktyczną, ciężko pracującą kobietą (mozoliła się w banku). Nigdy nie wyszła za mąż, wspomagała finansowo rodziców. W tamtych czasach samodzielna niewiasta w Japonii uchodziła za postać dziwaczną. Nazywano ją „pracownicą banku-poetką”, przy czym wykonywany zawód wydawał się ważniejszy.
Utwór nasycony beznadziejnością. Odczytuję wiersz jako protest przeciw prozie, szarzyźnie życia, przeciw podłej materii, nawet przeciw ciału, które domaga się pożywienia. Pozywienie to zresztą symbol materii. Po pewnym czasie wrażliwa osobowość nie jest w stanie przyjmować w siebie bez wstrętu pokarmów, ale także wody, światła, a tak naprawdę całej rzeczywistości. Bilans jest druzgoczący pozostają jelita ojca, czyli urazy po wszelkich konfliktach, kłótniach z rodziną, kości, czyli odpady po przeżytym, umysł obciążony także bolesnymi wspomnieniami, dobrej przyszłości nie będzie, w oczach stają łzy…
Och, nie wiem, co napisać. Odczuwam podobnie. Już u schyłku moich 30 lat jest mi do płaczu. Kuchni też nie posprzątam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz