Trzydziestotrzylatka
Hans Magnus Enzenberger
Wszystko to całkowicie inaczej sobie wyobrażała.
Wciąż ten zardzewiały volkswagen.
Pewnego razu o mało nie wyszła za piekarza.
Najpierw czytała Hessego, potem Handkego.
Teraz często rozwiązuje w łóżku krzyżówki sylabowe.
Nie pozwala sobie mężczyznom dyktować warunków.
Przez lata była trockistką, ale na swój sposób.
Nigdy nie miała w ręku kartki na chleb.
Kiedy myśli o Kambodży, robi jej się bardzo niedobrze.
Jej ostatni przyjaciel, profesor, chciał ciągle dostawać lanie.
Zielone, batikowe sukienki, które są na nią za szerokie.
Jej lipkę afrykańską obsiadły mszyce.
Właściwie chciała malować albo wyemigrować.
Jej praca doktorska: Walki klasowe w Ulm w latach 1500-1512 i ich ślady w pieśni ludowej:
Stypendium, początek i walizka pełna notatek.
Niekiedy babcia przysyła jej pieniądze.
Żwawe tańce w łazience, małe grymasy,
mleczko ogórkowe przed lustrem całymi godzinami:
Mówi: „Na pewno nie umrę z z głodu”.
Kiedy płacze, wygląda na dziewiętnaście.
Przełożyła kora-kora-kora
Die Dreiunddreißigjährige
Hans Magnus Enzenberger
Sie hat sich das alles ganz anders vorgestellt.
Immer diese verrosteten Volkswagen.
Einmal hätte sie fast einen Bäcker geheiratet.
Erst hat sie Hesse gelesen, dann Handke.
Jetzt löst sie öfter Silbenrätsel im Bett.
Von Männern läßt sie sich nichts gefallen.
Jahrelang war sie Trotzkistin, aber auf ihre Art.
Sie hat nie eine Brotmarke in der Hand gehabt.
Wenn sie an Kambodscha denkt, wird ihr ganz schlecht.
Ihr letzter Freund, der Professor, wollte immer verhaut werden.
Grünliche Batik-Kleider, die ihr zu weit sind.
Blattläuse auf der Zimmerlinde.
Eigentlich wollte sie malen, oder auswandern.
Ihre Dissertation, „Klassenkämpfe in Ulm, 1500
bis 1512, und ihre Spuren im Volkslied”:
Stipendien, Anfänge und ein Koffer voller Notizen.
Manchmal schickt ihr die Großmutter Geld.
Zaghafte Tänze im Badezimmer, kleine Grimassen,
stundenlang Gurkenmilch vor dem Spiegel.
Sie sagt: Ich werde schon nicht verhungern.
Wenn sie weint, sieht sie aus wie neunzehn.
*****
Komentarz Kornelii: Cóż, niezbyt szczęśliwy obraz kobiecego losu, wiersz z 1978 roku. Zamieszczam bez kategorii, bowiem bohaterka jeszcze nie poddaje się: tańczy w łazience, usiłuje zachować niezależność. Ale pospolitość skrzeczy: wieczna doktorantka ze starym autem. Ambicje zniknęły – krzyżówki zamiast wierszy Hermanna Hesse. Marzenia i plany prysły jak rozbite lustro, z pieniędzmi krucho, mszyce symbolizują mnóstwo problemów, lewicowe ideały brzmią sztucznie, jak kaprys dziecka dobrobytu. Pozostaje romans z profesorem-masochistą. Leją się łzy. Może lepiej by postąpiła, wychodząc za piekarza? Albo wybierając bardziej praktyczny temat pracy?
Cóż mogę powiedzieć? Z głodu panna na pewno nie umrze, zamożne Niemcy, w przeciwieństwie do naszego zdeprawowanego państwa, zapewniają minimum egzystencji osobom nieprzystosowanym. W erotycznych interakcjach jako sex worker to raczej ja dostawałam w skórę, podobało mi się to, a i „honoraria” były wyższe. Przynajmniej nie muszę przyjmować od rodziny pieniędzy, nie rozwiązuję krzyżówek, czytam wiersze, pracuję zawodowo, ideałów nie mam, samochodu nie prowadzę, za to nie pląsam w łazience, a jak płaczę, wyglądam na sześćdziesiąt. Nie wiem, kto mnie umieścił w tej absurdalnej antybajce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz