Czytałam Dzienniki Sylvii Plath. Uwagę moją zwrócił wpis z lutego 1956 roku: „Horrorem jest to nagłe zwijanie i znikanie świata namacalnego. Nie zostaje nic, tylko szmaty. Ludzie-gawrony, co mówią: Szwindel. Dzięki Bogu, że gdy się zmęczę, zasypiam: jeśli tak jest, wszystko jest możliwe”.
**
Ja także czuję się otoczona cuchnącymi szmatami materialnego świata. Anioł, zaplatany w gałganach i szmatach, dręczony przez pospolite gawrony i mściwe kruki.
Kupiłam zmianę bielizny, aby uniknąć konieczności prania. Zadziwiające, jak trudno znaleźć zwykłą, bawełnianą, skromną bieliznę. Wszędzie tylko koronki, delikatne, niemal niewidoczne.
Dziś czułam się bardziej świadoma rzeczywistości, niż w dniu wczorajszym, lecz Hypnos już zaprasza do swej sali balowej, pełnej czerwonych maków i trupiobiałych dalii. Nie będzie musiał długo prosić. Już idę.
Sen, brat Śmierci. Dlatego na zakończenie dnia stosowny okaże się ten wiersz:
**
Trochę o duszy
* * *
Mam aż trzy dusze: sen, cień i przeczucie.
Sen czuwa w nocy, gdy śpię
odbija majaki w zwierciadłach przyszłości.
Cień odprowadza mnie w ostatnią podróż, która już się zaczęła.
Jest moim bratem, moich kształtów, milczący, obcy,
przeciera ścieżkę w zległym owsie -
który ubarwia pierwszy szron.
Ścina przygarść wiosłem i zawraca
spotykam go przy furcie, suknia ze mnie spada,
linieją włosy, butwieją kości,
i ciemność moja zapada w mój cień
o świetlnych brzegach.
Cisza i skowyt dartego jedwabiu.
Eeva-Liisa Manner
tłum. z fińskiego Bohdan Drozdowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz