Zbigniew Herbert
PIEKŁO
Licząc od góry: komin, anteny, blaszany, pogięty dach. Przez okrągłe okno widać zaplątaną w sznury dziewczynę, która księżyc zapomniał
wciągnąć do siebie i zostawił na pastwę plotkarek i pająków.
Niżej kobieta czyta list, chłodzi twarz pudrem i znów czyta. Na pierwszym piętrze młody
człowiek chodzi tam i z powrotem i myśli: jak ja wyjdę na ulicę z tymi pogryzionymi wargami i w rozlatujących się butach?
W kawiarni na dole pusto, bo to rano.
Tylko jedna para w kącie. Trzymają się za ręce. On mówi: „Będziemy zawsze razem. Proszę pana czarną i oranżadę.” Kelner idzie szybko za
kotarę i tam dopiero wybucha śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz